ARTYKUŁY
Rozpoczynamy serię artykułów, które przybliżą zawiłości języka angielskiego. Dziś wyjaśnimy jak to możliwe, że nauka jednego z najprostszych języków świata powoduje tyle frustracji.
“To jest trudne!”, “To bez sensu”!, “Jak się tego nauczyć?” i “Kto to wymyślił!?” to wypowiedzi, które słyszę od kursantów co najmniej raz w tygodniu. Nic dziwnego, podjęcie decyzji o nauce języka obcego jest nie lada wyzwaniem. Ilość słówek do przyswojenia, wymowa i najgorsza z nich wszystkich – bestia – gramatyka! To one sprawiają największe trudności w posługiwaniu się językiem obcym.
Dodatkowo, w przypadku języka angielskiego trzeba mieć na uwadze jego dość chaotyczną naturę. Daleko mu chociażby do niemieckiego porządku. Angielski jest jak brytyjska bohema. Panują w niej pewne zasady, ale i tak każdy może przyjść na przyjęcie w dowolnym stroju. Już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku Robert Callan, twórca popularnej metody nauczania, napisał w swoim podręczniku, że reguły w języku angielskim to jedynie kierunkowskazy. Tak naprawdę to fakt, że coś jest proste do wymówienia lub przyjemne brzmienie decydują o poprawności zdania. Przykładowo, zdanie “Who are you talking to? (Z kim rozmawiasz?)” jest gramatycznie błędne, gdyż poprawnie powinniśmy powiedzieć “To whom are you talking?”. I jak? Które z nich Twoim zdaniem brzmi lepiej? Założę się, że to pierwsze niejeden raz słyszałeś w jakimś filmie.
Warto też wspomnieć o szyku wyrazowym. Język polski pozwala nam na układanie wyrazów w zdaniu w dość swobodny sposób. Nie ma znaczenia czy powiemy: “Zaprosiłem wczoraj naszego klienta na obiad” czy “Wczoraj zaprosiłem na obiad naszego klienta”. Tę elastyczność zawdzięczamy odmianie przez przypadki. W języku angielskim deklinacja prawie nie istnieje, więc szyk wyrazów jest uporządkowany. Każdy wyraz ma swoje miejsce. Podmiot + czasownik + dopełnienie (więcej o tym w kolejnym artykule). Teoretycznie dzięki temu powinno być nam łatwiej budować zdania. W języku angielskim wyżej wymienione zdanie będzie brzmieć: “I invited our client for dinner yesterday”. Jednak wpływy języka polskiego są tak silne, że kopiujemy jego reguły do języka wyspiarzy i w rezultacie można usłyszeć błędne (!) zdanie “I invited yesterday for dinner our client”. Cóż, być może nadal będziemy zrozumiani, ale trzeba przyznać, że w kontaktach służbowych często opłaca się zadbać o profesjonalizm naszych wypowiedzi.
Idąc dalej, wielu kursantów twierdzi, że to nie gramatyka, ale słownictwo stanowi największy problem w opanowaniu języka angielskiego. To język niefonetyczny, co oznacza, że pisownia wyrazów znacząco różni się od ich wymowy. Można by mnożyć przykłady wyrazów, które mają tę samą pisownię a różną wymowę lub na odwrót – tę samą wymowę a różnią się pisownią. Są też ciekawsze przykłady – kiedy nie różnią się ani jednym ani drugim a ich znaczenie należy wyłapać z kontekstu wypowiedzi. Przykładowo:
row (wym. rou) - wiosłować
row (wym. rau) - awantura
bow (wym. bou) - łuk
bow (wym. bau) - kłaniać się
smoke - dym lub palić (papierosy), dymić
blue (wym. bluu) - niebieski
blew (wym. bluu) - czas przeszły od wiać, dmuchać
I jak sobie z tym poradzić? Cóż, nie ma rady – trzeba wykuć.
Jeśli to nie jedyne trudności, jakie sprawia Ci nauka angielskiego to zapraszamy na nasz fanpage https://www.facebook.com/Kursyinhouse/, gdzie czekamy na Twoje pytania dotyczące języka angielskiego ogólnego i biznesowego. Na najbardziej popularne pytania odpowiedź znajdzie się w kolejnych artykułach. Nie zapomnij też zapoznać się z ofertą kursów IN-HOUSE i przekonaj się co możemy zrobić dla Twojej firmy.